... czyli Małgorzata pod znakiem dwóch półksiężyców.
W ramach wycieczki weekendowej pojechaliśmy z Jaszczurem oraz Czechem do Sukhothai, pierwszej stolicy Tajlandii. Sukhothai Historical Park wpisany jest na listę światowego dziedzictwa UNESCO.
Ogólnie to bardzo duża kupa cegieł, która kiedyś tworzyła świątynie, pałac króla i posągi Buddy z XIII-XVIw.
Najbardziej obfotografowanym miejscem w Sukhothai i tym co znajduje się na każdej pocztówce jest Phra Achana w Wat Sri Chum.
'Achana' oznacza 'Ten, który się nie boi'. Cały posąg ma 11,3 m szerokości w udkach.
Ogólnie nie można robić takich rzeczy, ale było już późno, nikogo nie było i udało nam sie wkraść do buddy i zrobić sobie z nim fotę.
Nie miałam okazji wam się ostatnio pochwalić, że nauczyłam się jeździć na motocyklu :] W Sukhothai wypożyczyliśmy po motorze i zwiedzaliśmy tak cały park. Park można zwiedzać też na rowerze - na piechotę nie da rady bo jest zbyt rozległy.
W Tajlandii mamy teraz niski sezon, więc na prawdę można znaleźć bardzo tanie noclegi. Z Pauliną zapłaciłyśmy za dwuosobowy pokój z prysznicem 20 zł.
Pokój był duży, a rozwiązania techniczne w nim jeszcze większe. Najlepszy był niski prysznic i schody po których wchodziło się na korytarz a potem do toalety. Zlew też był dobry, bo woda z niego wylewała się przez rurę w ścianie pod prysznicem :]
Kolejnego dnia wybraliśmy się na wycieczkę do wodospadu i jaskini. Wodospad miał być 20 km od miasta, a okazał się być 40. Jaskini nie udało nam się znaleźć. Wodospad był średni, bo ciągle się chodziło po krzakach i ogromnych kamieniach, a woda wcale nie miała dużego spadku. Dlatego najlepszą częścią wyprawy był moment, kiedy Paulinie zaczął uciekać klapek w nurcie wody.
W drodze powrotnej zahaczyliśmy o glinianą wioskę, w której pełno było glinianych dzbanków.
No i oczywiście ja na motorze :D
Jak z każdej wycieczki nie mogłabym wrócić bez pamiątki. Tym razem nabyłam ją już po całym dniu, kiedy wróciliśmy do Sukhothai. Zsiadałam z motoru i nadziałam się na rurę wydechową motoru Czecha.
Oparzenia od rur wydechowych zdają się być najczęstszą kontuzją zagranicznych turystów. Piszą nawet o tym w przewodnikach :] Poza tym, pozdrawiam Katarzynę, która także taką pamiątkę uzyskała w Wietnamie, ale jej to nawet się numer seryjny rury na nodze wypalił.
Subskrybuj:
Komentarze do posta (Atom)
To nie motor, to skuter!
OdpowiedzUsuńwłasnie, skuter..ale pamiątka zacna :)
OdpowiedzUsuńTak właśnie myślałam, że się przyczepisz :D Ja to nie wiedziałam, że skutery mogą tak szybko jeździć ]:->
OdpowiedzUsuńZajumaj tam kask, bo widzę, że na ciebie pasuje, a mój będzie na Ciebie za duuuuuuuży, to zobaczysz jak się szybko jeździ;P
OdpowiedzUsuńZa jazdę nawet skuterem szacun!!!
OdpowiedzUsuńZa prezentacje prysznica w pełnym rynsztunku nie!!!
witek..bo musisz pokazac jak to trzeba robić nalezycie..foteczke poprosimy..zapewne i reszta się ucieszy jak nabędzie nowe umiejętności ;)
OdpowiedzUsuń