12 czerwca 2009

Pandangaran i Green Canyon

Do Pandangaran pojechałyśmy po to aby zobaczyć słynny Green Canyon oraz w końcu wypocząć i poopalać się na jednej z najlepszych plaż na Jawie. Brzmiało super, a wyszło jak wszystko w Indonezji.

Skracając wszystkie przydługie opowieści wykupiłyśmy sobie wycieczkę u lokalnego przewodnika. Wycieczka nosiła nazwę Green Canyon i oprócz głównej atrakcji były także poboczne. Zaczęliśmy wycieczkę od wizyty w domkach przy plantacji kokosów, gdzie robi się wszystko co z kokosami może być związane.

Najdokładniej przedstawiono nam proces wytwarzania cukru z oleju palmowego. Palny dzielą się na dwa rodzaje - takie które wykorzystuje się do produkcji kokosów oraz takie do produkcji oleju palmowego. Olej palmowy zbiera się do specjalnie zawieszonych wiaderek.

Olej ten zlewany jest potem przez specjalnych palmowych wspinaczy, co wyrabiają dniówkę wspinając się na palmy 100 razy rano oraz 100 razy wieczorem.

Olej potem się gotuje w takim dużym garnku na ogniu z łupin kokosów.

I powstaje z niego karmel co mieści się już tylko w małym garnku.

Potem pani przelewa taki ciekły karmel do bambusowych krążków i zostawia aż do wystygnięcia. Smacznej herbatki.

Jeszcze krótki pokaz tradycyjnego indonezyjskiego teatru z kukiełkami i można było ruszać dalej.

Następnie pojechaliśmy obejrzeć Green Canyon. Czekanie przez 2 godziny na łódkę, a raczej na 2 osoby, które miały do nas dołączyć wcale nie było najgorsze. Trochę bardziej zasmucił mnie widok samego kanionu.

W pewnym momencie wydawało mi się, że nazwa Green pochodzi od zieleni, która go obrasta. Z błędu wyprowadził mnie podróżujący z nami Amerykanin, który wyjaśnił że Nazwa Green pochodzi od zielonego odcieniu wody w Kanionie. No akurat jak my tam byłyśmy to woda była brązowa i nie można było pływać. Pomijając fakt, że łódka zatrzymywała się przed samym kanionem i zawracała po 3 minutach dla fotografów.
Poza tym na wycieczce widziałyśmy jeszcze Bamboo Bridge - ze zdjęciami też było ciężko bo cały czas jeździły po mostku motory i trzeba było uważać żeby nie zrobić sobie krzywdy.

Trafiłyśmy także na jakąś hodowlę żółwi. Żółwie były spoko tylko jak zaczynały machać łapkami to trzeba było uważać.

Był też obiad i plaża z budką, która była częścią systemu ostrzegawczego przed tsunami.

Tsunami to drażliwa sprawa, ponieważ w Pandangaran zginęło ponad 600 osób w 2006 roku. Całe wybrzeże zostało bardzo, bardzo zniszczone co widać też do tej pory. Na całe szczęście można zauważyć, że turystyka po woli się tam odradza. Zdecydowanie było to najlepsze miejsce w Indonezji ponieważ Pandangaran ma piękną i niesamowicie długą i szeroką plażę.

Jako, że Indonezja to muzułmański kraj to praktycznie nikt się na plaży nie rozbiera i nie kąpie. Plaże służą do grania w piłkę nożną czy jazdy na quadach.

Wspominałam, że w Malezji chętnie robiono sobie z nami zdjęcia. Jednak to w Indonezji każda osoba, która nas mijała musiała zaznaczyć, że nas zobaczyła krzycząć 'Hellloooooołłłł Miss/Mister/Seniorita/Madame'. Na początku było to nawet miłe, później zabawne, ale już po jakimś czasie niesamowicie wkurzające. Jednak chyba nie ma co się im dziwić, jeżeli w Jakarcie my same widziałyśmy może ze 4 białe osoby i to tylko w naszym hotelu, w Bandung to naszych ziomków i może jeszcze ze 3 osoby... Bez zdjęć oczywiście też się nie obeszło.

Wieczorem poszłyśmy na miejscowy targ rybny gdzie usmażyli mi najpyszniejsze krewetki jakie w życiu jadłam :]

I w sumie to był koniec nasze dwutygodniowej wycieczki. Na początku Paulina stwierdziła, że do Indonezji wysłałaby swojego największego wroga. Po czym jednak uznałyśmy, że jak trafi się jakiś narzeczony to trzeba go tutaj wysłać na miesiąc i jak przetrwa to znaczy, że się nadaje :]

5 komentarzy:

  1. Fajna ta historyjka z olejem palmowym.
    Nabylas droga kupna jakis wyrob z kokosa?

    OdpowiedzUsuń
  2. sądząc po ciemności zdjęcia to na plaży nie zdobyłyście opalenizny? ;)

    OdpowiedzUsuń
  3. Do Marysi - nie mają tam takowych, a kokosów i w Tajlandii pod dostatkiem więc nadbagażu nie było czym robić.

    Do Izy - to był tak jakby zachód słońca nad Oceanem Indyjskim - co tam opalenizna!

    OdpowiedzUsuń
  4. Oj tak macie farta!!!
    Super plaże i brak lasek w bikini... oczywiście jestem zawiedziony...
    Na czym miał by polegać test dla nrzżeczonego... czy nie złapie jakieś choroby...

    OdpowiedzUsuń
  5. Poinformuje o tym odpowiednie osoby, Ty nie masz szans to nie mam po co wtajemniczać :)

    OdpowiedzUsuń