28 lipca 2009

Kanton - zwiedzanie

Wbrew pozorom w Kantonie wcale nie jedliśmy cały czas, udało nam się także zobaczyć parę rzeczy.

Podobno jednym z najładniejszych miejsc w Kantonie oraz oazą spokoju jest stara dzielnica kolonialna - Shamian Dao. Francuzi i Brytyjczycy osiedlali się tutaj po przegranych przez Chiny wojnach opiumowych. Oprócz kamienic, jakie można spotkać na olsztyńskim Zatorzu, jest także kościół. Mariacki to to nie jest, ale w Chinach należy docenić nawet taki.
Z Shamian Dao przeszliśmy na tradycyjny chiński targ z różnymi specyfikami do jedzenia oraz leczenia.
Oprócz żywych, malutkich skorpionów, worków z grzybami, klatek z kurami i pudełek z kurczakami było też coś co wyglądało jak łapka na muchy z jakiejś jaszczurki albo innego gryzonia.
Pierwszego dnia oprócz Karola po mieście oprowadzała nas także jego koleżanka, Klara.Za dnia ciężko przejść po ulicy, żeby nie zostać stratowanym przez tłumy pędzących Chińczyków. Ale już w nocy miasto wymiera tak, że trudno sobie wyobrazić, że jest się w kraju z 1,5 mld ludności. A co do ludzi jeszcze. Obecnie panuje tam moda na chodzenie z podwijanymi koszulkami. Rozczaruję Witka, ale tylko wśród mężczyzn. Tutaj zdjęcie w mniej obleśnym wydaniu, czyli z młodszym modelem.
Parasolek w słoneczny dzień też zdecydowanie więcej niż w Warszawie zza deszczu.

Symbolem kantonu jest pomnik 5 koziołków w Juexiu Park. Jak głosi legenda, dawno temu pięć boskich postaci odzianych w szaty w pięciu kolorach przybyło do Kantonu na kozłach unoszących się w powietrzu. Każda z postaci trzymała w ręku kłos ryżu – miał to być dla ludzi pomyślny znak zesłany z niebios gwarantujący, że na terenach, które zamieszkują, nigdy nie zaznają głodu. Znowu o jedzeniu...
W Kantonie odbyliśmy jeszcze jedną wycieczkę do parku, którego nazwy niestety nie pamiętam i nie mogę znaleźć. Park jest stylizowany na stary, chiński hmmmmmm park. Dla nas najciekawszym obiektem były atrapy stalaktytów i stalagmitów podrasowane plastikowymi smokami ze świecącymi oczkami i neonowymi lampami.
Kanton to jednak przede wszystkim bloki, bloki i jakieś wieżowce. My tylko jakoś tak wyszło, że chodziliśmy po parkach. Możliwe, że z powodu ogólnego zmęczenia organizmu piciem chińskiego przysmaku barowego, czyli whisky z mrożoną zieloną herbatą

Przez Kanton przepływa rzeka Perłowa, której woda z kolorem perłowym ma niewiele wspólnego. Udało nam się jednak załapać na jeden całkiem ładny zachód słońca :]

Po 3 dniach w Kantonie spakowałyśmy się, pożegnałyśmy z chłopakami i władowałyśmy do autobusy na lotnisko. Nawet w pewnym momencie trochę ponarzekałam, że nie zdążyłyśmy wysłać pocztówki do domu (w Kantonie nie istnieje coś takiego jak pocztówki i poczta) i kupić pałeczek. Wcześniej Gareth wspomniał, że słyszał w radio, że ma być podobno tajfun. Ja oczywiście się ucieszyłam, gdyż nie doświadczywszy trzęsienia w ziemi w Indonezji, mogłabym się częściowo zadowolić tajfunem w Chinach. Niestety tylko trochę powiało, niebo zrobiło się brudno piaskowe ale chyba przez te bloki żadnego leja nie było widać :( No ale wracając do drogi na lotnisko, praktycznie się nie spóźniłyśmy na odprawę. Jakoś tak się zrobiło, że wydawało mi się że wylot mamy o 23:50, a nie 23:20. Tak czy siak zdążyłyśmy na check-in aż 5 min przed jego zamknięciem. Choć w sumie nawet go nie otworzyli, gdyż lot został odwołany z powodu tajfunu właśnie. Tak oto po krótkiej rozminie czy bardziej opłaca nam się płacić za kupienie nowego biletu na kolejny dzień, czy poczekanie 4 dni na kolejny lot z AirAsia uznałyśmy, że pognębimy jeszcze trochę dłużej Karola.
Paulina za bardzo nie wiedziała, jak to możliwe, że najpierw nie chcieli jej wpuścić do kraju (podejrzenie o świńską grypę), a teraz nie chcą jej wypuścić. Ja za to później od jakichś Chińczyków usłyszałam, że tylko wielcy ludzie potrafią wywoływać deszcze i zmiany pogody, np. jak przyjedzie prezydent i powie, że ma padać to pada :]

7 komentarzy:

  1. Rozczaruję Ciebie. Nawet jakbys byla podczas innego tajfunu to leja bys nie zobaczyła. Leje sa atrybutem tornad. Tajfun to taka większa burza, ze spadkiem cisnienia, opadami, wiatrem,....

    a ta moda to ciekawa jest :D ale nie wiem czy chciałabym widziec taką na ulicach Warszawy :D

    Przysmak barowy tez jest oblesny. To juz drinki Witka sa chyba lepsze ;P

    OdpowiedzUsuń
  2. no Emilka gratuluje, w końcu jakiś profesjonalny komentarz :P Witkowi i Izie pewnie i lej w tajfunie bym wcisnęła ;P A co z huraganem??

    OdpowiedzUsuń
  3. no czasami mi sie uda zapomniec i pomyślę wówczas daję profesjonalne komentarze :D ale to chyba jakiś zły znak :D
    Witkowi byś nie wcisnęła on jest fizyczny tak samo jak ja ...
    huragan to to samo tak jak i cyklon :P

    OdpowiedzUsuń
  4. No... a moda dla mężczyzn... e... cszkoda gadać!!!! ALe zbliżenie Klary,koleżanki Karola sie przyda bo wygląda apetycznie!!! ;)))
    Skojarzenie czemu na głowie ma sie "burze" loków a nie "huragan"...

    OdpowiedzUsuń
  5. taa, Klara, skojarzenie od eklerka :]

    Jak was na takich skojarzeniach na uw uczyli, to ja się boję o te prognozy pogody w Polsce

    OdpowiedzUsuń
  6. ja tam jak zakręcę własy to mam huragan na głowie :) tajfun rano po imprezie :D

    Na szczęśc ani ja ani Witek nie jestesmy meteorologami :D

    OdpowiedzUsuń
  7. tu sie o mnie mówi beze mnie...no wiecie coo... ;P sie nie zgadzam :P

    OdpowiedzUsuń