26 lipca 2009

Hong Kong

'Hong Kong to nie Chiny' - powiedział kolega Karol, a ja muszę się z nim zgodzić.

W 1997 roku, po 99 latach Hong Kong 'dzierżawy' wrócił do Chin spod władania Wielkiej Brytanii. W ramach doktryny 'jeden kraj, dwa systemy' HG zachował ogromną autonomię we wszystkich sprawach, poza polityką zagraniczną i siłami zbrojnymi. Dlatego mają tam dolary hongkońskie zamiast jenów, ruch lewostronny i ogólnie jakoś tak normalnie :]

Hong Kong powszechnie kojarzony jest tylko z wyspą o tej samej nazwie. Błędnie! Właściwie główna część Hong Kongu znajduje się na półwyspie Kowloon, do tego mamy jeszcze dwie największe wyspy Hong Kong i Lantau oraz Nowe Terytoria wraz z jakimiś 200 wysepkami.

To tyle przydługiego i nudnego wstępu. W Hong Kongu wylądowałyśmy późnym wieczorem, na lotnisku zajmującym jedną z wysp. Później autobus i dojechałyśmy na Tsim Sha Tsui - czyli najlepszej dzielnicy do przenocowania w HG. Miałyśmy także najlepszego recepcjonistę na świecie, który zaczepiał wszystkich i pytał się czy nie chcą się z nim napić wina :] My wieczór wykorzystałyśmy jednak aby zwiedzić pobliską Aleję Gwiazd oraz podziwiać rozświetloną panoramę wyspy Hong Kong.

Kolejnego dnia z samego rana ruszyłyśmy na Lantau (wszędzie jeździ metro), aby zobaczyć najwyższy posąg siedzącego Buddy wykonany z brązu - Gigant Buddha. Na górę zabrała nas kolejka gondolowa, w ramach oszczędności nie skorzystałyśmy z kabin z przeszkloną podłogą.

Budda z tej swojej góry musi mieś super widoki na cały Hong Kong.

Budda jest duży, i fajny oprócz tego że ma swastykę na piersi. Dla nas to jednoznacznie kojarzy się z nazizmem, a dla buddystów jest tylko znakiem nocy i magii (swastyka lewoskrętna).

Z Lantau przejechałyśmy na wyspę Hong Kong, gdzie wjechałyśmy autobusem na The Peak skąd rozciąga się najlepszy widok na panoramę miasta.

Cały Hong Kong to niesamowite połączenie tego co matka natura ma najlepszego (morze, góry, wyspy i soczyście zielone lasy) z tym co stworzył człowiek - najnowocześniejsza technologia i drapacze chmur.

Z góry zjechałyśmy starym tramwajem, który promowany jest na najlepszą atrakcję turystyczną w HG. Mi jednak zdecydowanie bardziej do gustu przypadło wjeżdżanie na górę piętrowym autobusem :) Na koniec została nam jeszcze krótka wycieczka promem po Victoria Harbour.

Zabrałyśmy rzeczy z hotelu i pojechałyśmy metrem na stację Lo Wu, gdzie czekało na nas przejście graniczne z kontynentalnymi Chinami i Karol :] Po tym jak zabrali mi Paulinę, bo podejrzewali u niej świńską grypę, i oddali ją z powrotem, udało nam się nawet dostać do Shenzen, spotkać z Karolem i wsiąść w pociąg do Guangzhou, gdzie miałyśmy mieć ostatnią część naszej wycieczki.
Hong Kong

4 komentarze:

  1. świńską grypę? to może zostań juz tam na stałe, co? ;)

    OdpowiedzUsuń
  2. Pod dostatkiem macie jej w Polsce, to jedna więcej nie zaszkodzi :)

    OdpowiedzUsuń
  3. ruch lewostronny i ogólnie jakoś tak normalnie :]
    Nieźle się zapowiada... zginiesz jak to będzie dla Ciebie normalka...

    OdpowiedzUsuń
  4. no właśnie w Chinach jest prawostronny i miałam z tym trochę kłopot :/

    OdpowiedzUsuń