Będąc na górze, zdecydowaliśmy się dostać jednak na sam szczyt góry. Tam można było znaleźć np. wojskowe radary.Oprócz tego było drzewko z życzeniami 'zdrowia, szczęścia, pomyślności'. Ja niestety nie przyniosłam swojej czerwonej wstążeczki.Widoki na bloki oczywiście były dalej. Z góry postanowiliśmy już zejść na piechotę. Na części trasy była wyznaczona ścieżka zdrowia, po której można było przejść na bosaczka.Zejście po całej trasie bolało okropnie, ale dałam radę :] A tak w ogóle w Chinach miałam najlepszy masaż stóp w swoim życiu (i nie chodzi o chodzenie po kamieniach). Możliwe, że podobało mi się dla tego, że masaż stóp zaczął się masażem głowy i pleców, a potem panie mówiły, że jestem taka piękna, bo taka biała :] To tylko taka mała dygresja, a schodzenie po kamiennych schodach wyglądało tak.Tak mniej więcej zakończyła się nasza przygoda z przymusowymi wakacjami w Chinach. Jakbyśmy od razu wiedziały, że zostaniemy tam tydzień, a nie 3 dni jak było w planach, to na pewno byłyby posty jeszcze z Makau, a być może nawet udałoby nam się wyskoczyć na mogoty do Yangshuo (jedno z moich wymarzonych miejsc do zwiedzenia). No ale tak przynajmniej jest po co wracać :] Bo do Chin to chyba niestety już tylko można pojechać podziwiać naturę, bo w mieście i z tradycji to niewiele ciekawego zostało.
Pozdrowienia z Góry Białej Chmurki. Małgorzata.
Kanton |
Dzisiaj do samolotu wsiada mój starszy braciszek, więc zapewne kolejne posty już z nim i to z Kambodży :]
a gdzie te białe chmurki? ;)
OdpowiedzUsuń