11 października 2009

Ten ciężki ranek i to ciężkie powietrze...

Jako iż udało mi się wczoraj wrócić do Polski, wstałam dzisiaj o 5 rano, nastawiłam kolejne pranie, zjadłam śniadanie to mam chwilę żeby coś napisać :)

Z Bangkoku do Frankfurtu leciałam Lufthansą gdzie byłam zdecydowanie najmłodszą osobą na pokładzie, a średnia wieku wynosiła jakieś 60 lat. No i leciałam tak z niemieckimi emerytami i rencistami płci męskiej głównie, aż nadszedł czas obiadku, czy czegokolwiek tam się je w samolocie o 2 w nocy. Już miałam powiedzieć pani stewardessie 'anything with potatoes please' (jako że to germańska linia to ziemniaki wydawały mi się oczywistością, ze wskazaniem, że nawet mogłyby być dogotowane) a tu ona 'rice with chicken or beef with noodles?'. Nie pozostawiwszy mi dużego wyboru wzięłam to ostatnie, bo na kurczaka, wcale nie na ryż, już patrzeć na moim talerzu nie mogę. Rozpakowałam sztućce, wzięłam w łapki i już chciałam zacząć jeść gdy spostrzegłam, że ta łyżka w moim prawym ręku to raczej łyżeczka do herbaty i w jedzeniu się nie przyda. Także zmuszona do zjedzenia noodli widelcem i nożem uwaliłam się cała w sosie i wszystko dookoła :D Kłopot trafieniem widelcem w lewej ręce do buzi był i jest dalej ogromny...

To tyle o moim posiłku. Obok mnie w samolocie siedziało małżeństwo, które uczy w CMU tylko na innym wydziale, i jak się okazało mieszkali kilka małych uliczek od mojego ostatniego akademika. Już mam zaproszenie do ich syna na Phuket :D Za to w 'Kalejdoskopie' - gazecie pokładowej LOTu na pierwszej stronie Tajlandia i potem artykuł o niej... Człowiek się stara myśleć o czekającym bigosie i leczo a tu wyjechać spokojnie nie dadzą...

W Warszawie wbrew moim wcześniejszym obawom wcale nie było aż tak zimno (nie to co w Olsztynie) :) Poza tym dalej szokiem dla mnie jest, że wszyscy na ulicach mówią po polsku, mają tak różne barwy głosu i mówią o takich dziwnych rzeczach i mają takie dziwne problemy... Nie wiem co w tym było takiego fajnego, ale wszystkich ciągle podsłuchiwałam :D Poza tym na ulicach ludzie wyglądają strasznie szaro... za to zaskoczyły mnie kolorowe liście na drzewach, bo myślałam że same gałęzie będą mnie witać. Droga Warszawa-Olsztyn pierwsza klasa i nawet słoneczko czasami gdzieś tam się pokazywało. No i prawie dostałam zawału jak kierowca wjeżdżał na rondo z nie tej strony co trzeba

Ogólnie dalej jestem strasznie zmęczona po podróży, ale przynajmniej ze wstawaniem na zajęcia od poniedziałku chyba nie powinnam mieć problemów :D

Pozdrawiam wszystkich, którzy przez 6 miesięcy wytrwali w czytaniu tutaj moich wypocin. Jak się zadomowię w Wawie to obiecuje skończyć pisać o Złotym Trójkącie, Koh Tao, Koh Phi Phi, Pattaya i Koh Samet. A jak na razie witajcie ziemniaki, chleb z serem i pomidorkiem na śniadanie! Myślałam, że po powrocie będzie dużo gorzej, a wcale nie jest tak źle :] Fakt że tylko czuję się trochę jakbym pojechała na jakąś kolejną wycieczkę, a nie wróciła na stałe...

7 komentarzy:

  1. ze dwa tygodnie i znowu podbudka przed 12 pozostanie w swiecie marzen:)

    OdpowiedzUsuń
  2. załapałaś się na cieplejszą noc-noc wcześniej był tak q..sko zimno, że.... ojej ;)
    co do widelca to może nie używaj? taka poraniona będziesz chodziła? ;)

    OdpowiedzUsuń
  3. i tak wyglądam jak trędowata po schodzącej opaleniźnie :) do tego blizny od uczulenia, bąble po komarach i oparzenie od skuterka. Kilka szram od noża i widelca doda mi tylko uroku :]

    OdpowiedzUsuń
  4. i taka ossssstrrraaaa laska będziesz ;)
    aż strach się bać ;)

    OdpowiedzUsuń
  5. taaaaaaaaaaaak, ale chwili, zeby do wujka zadzwonić, chociaż obiecałaś, to nie znalazłaś, beeee

    OdpowiedzUsuń
  6. chciałeś, żeby dzwoniła o 5 rano? ;)

    OdpowiedzUsuń
  7. bo to Ty miałeś zadzwonić :) ja byłam zajęta delektowaniem lecza

    OdpowiedzUsuń