25 września 2009

Prawie jak orient express i prawie jak paradise

To tak ogolnie to po 25 h w pociagu i 2 h na lodce dotrlam na KO Tao, gdzie mialam na celu zdobyc troche opalenizny, ale patrzac w niebo to niekoniecznie mi sie uda. Internet tu w morde drogi i nie ma polskich znakow na klawiaturze wiec to koniec wiadomosci.

Zyje lecz ogolnie mam zly humor, ktory chyba spowodowany jest zblizajacym sie koncem pad thai i shakow bananowych.

pzdr

8 komentarzy:

  1. "prawie" robi dużą różnicę ;)

    OdpowiedzUsuń
  2. No nic zaprosisz Nas wkrótce do swojej Warszawskeij norki z pieknym widokiem z okna na banany w cieście...
    Trudno szkoda... :)

    OdpowiedzUsuń
  3. a kiedy zapraszasz? albo inaczej: kiedy Twoje takowe zaproszenie będzie miało realne szanse za realizację?

    OdpowiedzUsuń
  4. Ja nigdzie nie zapraszam,to Witek chyba zaprasza. Ja po 10tym paxdziernika pograze sie w smutku i rozpaczy, a mamusia juz zapowiedziala ze za leczenie depresji mi zaplaci. Pozdrawiam z Ko Phi Phi - najladniejsze miejse w jakim bylam! Tylko tajfun troche przeszkada!

    OdpowiedzUsuń
  5. Oj no dobra jak zrobisz imprezę po powrocie to też tajfun u ciebie rozpętamy by wspomnienia wróciły!!! :)))

    OdpowiedzUsuń
  6. i kaloryfery podkręcimy, aby było powyżej 24 stopn!!! ( abyś nie marzła :)

    OdpowiedzUsuń
  7. i przyniesiemy Ci samoopalacze co byś jednak złapała trochę opalenizny ;P

    OdpowiedzUsuń