30 marca 2009

Smakołyki

Tak jak obiecałam to dzisiaj będzie troszkę o jedzeniu :)

Na początku tego słonecznego dnia poszłyśmy załatwiać sprawy: usunąć simloca, dorobić klucz do pokoju, kupić pościel i poduszkę itd. Koszt poduszki niecałe 19 zł, obyło się bez kołdry bo sama poszewka wystarczy :)

Potem były spożywcze zakupy w Tesco :D Tylko takie mniejsze wydanie niż nasze. Tam kupiłam m.in.:

Sprite :D


Do tego jakieś mleko truskawkowe litrowe (nie mają nie smakowych), płatki, chleb tostowy i dżemik i mała woda to koszty jakichś 20 zł. Niestety nie ma sera :( W ogóle. Było jedno opakowanie pseudoserków a'la hochland ale jakieś pioruńsko drogie. Wędlina też słabo wygląda, jedyne na kanapki jeszcze to jakieś pasty jajeczne ale jeszcze bałam się spróbować :)

Na uniwerku na stołówce obiad kosztuje - uwaga, uwaga - 18 THB czyli mniej nic 1,8 zł :D Taka kupa ryżu z kawałkami kurczaka i natką pietruszki. Nie mam zdjęcia bo zapomniałam wsadzić baterię do aparatu. Całkiem smakowe jedzonko. Co ciekawe wszystkie takie dania jedzą widelcem i łyżką. Paulina powiedziała, że nóż zobaczyła po 3 tyg. pobytu. Ja jeszcze nie widziałam :)

Potem coś tam roiłyśmy i pod wieczór pojechałyśmy do centrum.

Gosia w autobusie :]


Busy są ekstra bo same się zatrzymują i pytają się czy nie chcesz wsiąść :)

Widok z autobusu - jedna z bardziej ruchliwych dróg - stoimy na światłach


Tam trochę pokręciłyśmy się po mieście i poszłyśmy na drugi obiad już do w miarę porządnej knajpy.


Zupa Pauliny kurczakowa z mlekiem kokosowym - dobre :)




Kurczak słodko-kwaśny z ryżem :)




Piwo Chiang ze słoniem.
W smaku - jak to piwo :) Podawane w kubraczku żeby trzymało zimno.


Taki obiadek: zupa, drugie i dwa piwa kosztował w centrum miasta 20 zł :] I love Thailand.
Na koniec chciałyśmy już koło nas kupić jakieś owoce - 5 mandarynek - 1,40 zł. I był kramik ze znakiem 'Clean food good taste' a w środku różowe jajka - darowałam sobie.



Jutro chyba będzie coś o ruchu ulicznym :)

9 komentarzy:

  1. No ale różowych jajek to ja bym sprobowal:) To na pewno free range chicken takie znosza!

    OdpowiedzUsuń
  2. może bym nie spróbowała ale mym sprawdzila, jakie to różowe jako jest w środku ;)

    OdpowiedzUsuń
  3. jak sie nazywa "bus" po tajsku?
    bo to zwykle moje ulubione slowo w jezykach obcych ;)

    OdpowiedzUsuń
  4. mówi się 'rot' pisze 'roth' ale ja w sumie używam słowa bus :D

    jak się wymawia można sprawdzić na tym słowniku :)
    http://www.thai-language.com/dict/

    OdpowiedzUsuń
  5. a właśnie jak CI idzie z nauka tajskiego?

    OdpowiedzUsuń
  6. właśnie zlikwidowali mi kurs tajskiego co na początku miał być dwutygodniowy a potem trzydniowy :)

    dalej pozostaję przy 3 najbardziej użytecznych słowach: sabbai, ko (wyspa) i ao (zatoka)

    i przed chwila się nauczyłam na truskawkowym milkshaku za 35 batów 'korp kun khaa' (dziękuję). Tylko musicie zatkać nos żeby powiedzieć to jak tajowie.

    OdpowiedzUsuń
  7. poszesz o zarciu to napisz do cholery ile kosztuja te tajskie chipsy kokosowe bo nie wiem czy nie przeplacam w Kuchniach Swiata placac 3.80zl :)

    OdpowiedzUsuń
  8. te chipsy to chyba jakaś ściema bo nie widziałam takowych na straganach. a kokosy na ulicach rosną to mają z czego robić.

    OdpowiedzUsuń
  9. stołówki na sggw się chowają;) p.Gienia to już na pewno ;)

    OdpowiedzUsuń