Moja mama przez jakieś 5 miesięcy zadręczała mnie pytaniem 'czy tęsknisz??'. Na co ja jako że nie kłamię (ewentualnie nie mówię całej prawdy) odpowiadałam 'no nie za bardzo'. Bodajże drugiego dnia pobytu usłyszałam 'no w sumie wcale się nie dziwię, że nie tęskniłaś'. Za to za Tajlandią tęsknię strasznie... Słońca mi brakuje. Zakryte buty mnie obcierają, trzeba używać suszarki i gotować. Za to z plusów znalezionych w Polsce to odkryłam, że picie zamiast w lodówce można chłodzić za oknem :] Myślałam, że z jajkami też tak można, ale dwa dni temu jakieś ptaki mi je porwały :D
Wracając do tego co było, to zatrzymałam się na etapie pobytu mojej mamuśki i jej współtowarzyszek zakupów w Chiang Mai.
Wstęp był przydługi i nie na temat, więc teraz będzie krótko i na temat. Wycieczka zaczęła się od gorących źródeł, w których w foliowych workach gotowały się kurczaki.
Jak takie małpeczki zjedzą dużo bananów to się robią potem duże.
Następnie udaliśmy się do miasta granicznego z Birmą - Mae Sai. Słynącego z dużej ilość tanich birmańskich dziewic (wiem to z książki - pzdr Panią promotor) oraz handlu nie tylko ciałem, ale także kamieniami szlachetnymi i pozostałym nadgranicznym towarem. Poza tym Mae Sai jest najdalej wysuniętym na północ Tajlandii miastem.Dalej było Chiang Saen - miasteczko kreowane na Złoty Trójkąt. Złoty Trójkąt jest obszarem, a nie punktem na mapie tak dla precyzji :) Za to w tym miejscu rzeka Ruak wpada do Mekongu i stykają się granice Tajlandii, Birmy i Laosu więc i tak jest faaaajnie.
Stamtąd pojechałyśmy już na wspomnianą wcześniej wycieczkę naszą wyczesaną łódką po Mekongu, kiedy to prawie nie padało, a łódka sprawiała wrażenie że się jeszcze nie rozpadnie (albo to my chciałyśmy ją taką widzieć). Nawet się zdziwiłam, że nie dbający o jakiekolwiek środki bezpieczeństwa Tajowie każą mi zakładać jakąś kamizelkę ratunkową, ale jak już ruszyliśmy to dziękowałam Bogu, że ją mam na sobie :)
W Mekongu pływają sobie ryby zwane catfish. Bywają takie mniejsze jak u tego człowieczka na łódce, a po większe okazy możecie zajrzeć do grafiki w google.
Na sam koniec już pod Chiang Rai została nam Wat Rong Khun, czyli Biała Świątynia. 


