9 września 2009

Najazd dzień 2

...niektórzy twierdzą, że to lucky day 9/09/09 Ciekawe dla kogo :D

Kontynuując wątek wczorajszy to dwa masaże dziennie starczają. Rano po śniadanku i drugi na koniec męczącego dnia. Przynajmniej wczoraj i dzisiaj tyle wystarczyło. Dzisiaj było trochę zwiedzania, trochę dużo. Gdy na terenie jednej ze świątyń trafiliśmy na dziadków ćwiczących tai-chi moja mamusia stwierdziła, że przeniesie się tutaj na emeryturę. Nie protestowałam.Po południu poszłyśmy zrobić to bez czego nie należy opuszczać Tajlandii, czyli uszyć sobie garsonki na miarę :] Nieszczęście tego posunięcia polegało, na tym, że szycie położone jest przy night markecie. Tak więc nie obyło się oczywiście bez zakupienia 2 torebek dla jednej z odwiedzających (nie podaję imion aby ich nie pogrążyć ;D) i 3 portfeli w tym samym sklepie. Z braku miejsca pominę pozostałe rzeczy. Jednakże na koniec stwierdzono, że muszą jeszcze wygospodarować taki dzień, aby SPOKOJNE pochodzić po night markecie. W planie jest albo jutro, albo po Sunday Markecie. Moje zakupocholiczki wyznały wczoraj, że ogólnie to one wcale zakupów nie lubią robić :D Więc chyba jakoś polubiły nagle. Żeby nie było, że tutaj tylko zakupy, to świątynie też zwiedzają :)Jutro z powodu wyjazdu na słonie mam wolne :] This will be a lucky day :]

5 komentarzy:

  1. czy Ty także robisz takie zakupy? czy dopiero planujesz przed powrotem? ;)

    OdpowiedzUsuń
  2. Ja już robiłam zakupy, robię no i takie główne to planuję przed wyjazdem. Rolexa nie posiadam, ale kilka bluzek Lacoste i spodenek Billabong'a mam już upatrzonych :)

    OdpowiedzUsuń
  3. zacznij juz teraz to może pare rzeczy zdołasz upchnąć do bagażu mamy ;) bo widzę, że możesz mieć nadbagaz ;)

    OdpowiedzUsuń
  4. Musisz być fucktycznie zmęczona, skoro ortografy sadzisz ;P

    OdpowiedzUsuń
  5. Wszystkiego najlepszego!!! Sto lat!!!

    OdpowiedzUsuń