25 września 2009

Prawie jak orient express i prawie jak paradise

To tak ogolnie to po 25 h w pociagu i 2 h na lodce dotrlam na KO Tao, gdzie mialam na celu zdobyc troche opalenizny, ale patrzac w niebo to niekoniecznie mi sie uda. Internet tu w morde drogi i nie ma polskich znakow na klawiaturze wiec to koniec wiadomosci.

Zyje lecz ogolnie mam zly humor, ktory chyba spowodowany jest zblizajacym sie koncem pad thai i shakow bananowych.

pzdr

14 września 2009

Chiang Rai

Mamuśka już poleciała do Bangkoku, ale w miniony weekend pojechałyśmy wszystkie do Chiang Rai. Wycieczkę opiszę później, jak skończę z esejami, ale obiecałam wrzucić film pt. "Przemytnicy - ucieczka po Mekongu".
Myślę, że oskar za dramaturgię murowany :)

9 września 2009

Najazd dzień 2

...niektórzy twierdzą, że to lucky day 9/09/09 Ciekawe dla kogo :D

Kontynuując wątek wczorajszy to dwa masaże dziennie starczają. Rano po śniadanku i drugi na koniec męczącego dnia. Przynajmniej wczoraj i dzisiaj tyle wystarczyło. Dzisiaj było trochę zwiedzania, trochę dużo. Gdy na terenie jednej ze świątyń trafiliśmy na dziadków ćwiczących tai-chi moja mamusia stwierdziła, że przeniesie się tutaj na emeryturę. Nie protestowałam.Po południu poszłyśmy zrobić to bez czego nie należy opuszczać Tajlandii, czyli uszyć sobie garsonki na miarę :] Nieszczęście tego posunięcia polegało, na tym, że szycie położone jest przy night markecie. Tak więc nie obyło się oczywiście bez zakupienia 2 torebek dla jednej z odwiedzających (nie podaję imion aby ich nie pogrążyć ;D) i 3 portfeli w tym samym sklepie. Z braku miejsca pominę pozostałe rzeczy. Jednakże na koniec stwierdzono, że muszą jeszcze wygospodarować taki dzień, aby SPOKOJNE pochodzić po night markecie. W planie jest albo jutro, albo po Sunday Markecie. Moje zakupocholiczki wyznały wczoraj, że ogólnie to one wcale zakupów nie lubią robić :D Więc chyba jakoś polubiły nagle. Żeby nie było, że tutaj tylko zakupy, to świątynie też zwiedzają :)Jutro z powodu wyjazdu na słonie mam wolne :] This will be a lucky day :]

8 września 2009

Odwiedziny

Wczoraj przyjechała do mnie moja mamuśka i jej dwie koleżanki. Jestem zbyt padnięta po oprowadzaniu przez cały dzień po Chiang Mai żeby wrzucać zdjęcia, ale mogę podzielić się ich pierwszymi wrażeniami.

1) Po porannym masażu i fruit szejku 'No, czyli już wiemy co będziemy robić każdego dnia. Chodzić na masaże i pić fruit szejki'.

2) Wizyta na night markecie zakończyła się zakupieniem 7 zegarków (6x Rolex i 1 Calvin Klein) oraz 4 par kolczyków oraz pojedynczych rzeczy wpadających do kategorii 'i inne'. Przypominam, że gości mam w sumie sztuk 3. A, i kolczyki zostały zakupione po tym jak solidarnie stwierdziły, że są już zbyt zmęczone zakupami i nic więcej nie kupują. Po czym wybierałyśmy te najładniejsze z pół godziny :] Jutro idziemy tam znowu, a w sobotę Sunday Market :DDD

2 września 2009

Przeprowadzka

W ramach oszczędności po wyjeździe mojej 5-miesięcznej koleżanki postanowiłam zmienić mój apartament w 5-gwiazdkowym akademiku na inną norkę. W pokoju mam dwa łóżka: jedno do wypoczynku dziennego, a drugie do nocnego :) Poza tym jest siedem włączników światła, przy czym w trzech można jeszcze regulować ilość światła. Jednak to co najbardziej tutaj lubię to ilość okien i widoki z nich. Po przebudzeniu widać prawie wschód słońca.Jak te chmurki się już rozejdą to wszędzie dookoła widać góry. Te trochę dalej wyglądają tak.Po drugiej stronie mam już góry praktycznie na wyciągnięcie ręki. Niestety blok zasłania sam szczyt z Doi Suthep. Przedwczoraj także miałam gościa w pokoju. Na początku myślałam, że to Paulina o nazwisku Jaszczur wysłała mi kogoś ze swojego licznego rodzeństwa na zastępstwo.Jaszczureczka została nawet nazwana 'Paula II' ale gdzieś mi uciekła. Mam nadzieję tylko, że mi z chrupek nie wyskoczy.

A tak w ogóle to u mnie same nudy, muszę pisać dużo esejów, a jakoś mi to w ogóle nie idzie. Poza tym w poniedziałek przyjeżdża mamuśka z koleżankami więc wakacje się skończą :D